Otwarłam oczy i przetarłam je ręką. Podniosłam wzrok z białej pościeli na... białą ścianę. Odwróciłam głowę w lewo i zobaczyłam bezbronną twarz Brian'a. Odgarnęłam włosy z twarzy i dźwignęłam się do góry. Poprawiłam bratu poduszkę, po czym wstałam z krzesła.
Wczoraj po zjedzeniu obiadu pojechałam z Joshem do szpitala, żeby dowiedzieć, czy stan najmłodszego Gunnulfsena się polepszył. Niestety, wciąż jest krytycznie. Najwidoczniej zasnęłam, kiedy Franceschi wyszedł na spotkanie z Taylor.
Matko, jak tu zimno!
Potarłam ramiona, po czym wyszłam ze szpitala. Głupia, nie wzięłam swetra. Weszłam do porsche i podjechałam do księgarni. Wiedziałam, że nie zastanę tam Jardine, ale na pewno będzie Laura oraz Ben. Ta pierwsza - bo tam pracuje, a ten drugi - bo nie ma co robić i uwielbia spędzać z nią czas. Zaparkowałam bardzo blisko wejścia, ale nie wysiadałam. Wsłuchiwałam się w dźwięk silnika i cichego pomruku radia. Myśli zajął mi Brian. Bałam się, że może się nie wybudzić. Było to bardzo prawdopodobne, ponieważ jego stan pozostał równie straszny, jak zaraz po wypadku. Nie miałam ochoty zaprzątać sobie głowy tym, co by się stało, gdyby mu się pogorszyło. Niestety, nie umiałam o tym nie myśleć. W końcu opuściłam samochód i weszłam do księgarni. Za ladą od razu zauważyłam pannę Whiteside, a obok - pana Barlow'a.
- Ekh-em, przeszkadzam? - przerwałam im wgapianie w się w siebie.
- Nie, nie... - odskoczyli zaraz od siebie, a Laura poprawiła książki leżące na ladzie.
- Co cię sprowadza do tak mądrego miejsca, jak to, Lyndsey? - dogryzł mi Ben.
- Nudzi mi się, więc jeżdżę po znajomych. - uśmiechnęłam się do niego słodko i usiadłam na blacie.
- Sama chodzisz do pracy. Wypadałoby tam czasem zajrzeć, nie sądzisz? - spytał, a ja prychnęłam w odpowiedzi.
- Mam sobie iść, jak mniemam?
- Zostań! - zawołała szybko brunetka, po czym spiorunowała blondyna wzrokiem. - Pieprzy głupoty...
Podeszłam do półek i przejrzałam książki na nich. Jedna przykuła moją uwagę. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam streszczenie. Zainteresowana "Świadkiem" autorstwa Nory Roberts poprosiłam zielonooką, żeby ją skasowała. Podałam jej kwotę i schowałam książkę do torby.
- Świetna książka. Przeczytałam ją chyba z pięćset razy! Jeżeli ci się spodoba, mogę ci zaproponować "Paranoję". Również bardzo dobra. - Whiteside wyciągnęła zza lady grubą księgę i podała mi ją. Sprawdziłam, o czym jest i oddałam dziewczynie.
- Muszę na chwilę skoczyć na zaplecze. Poczekacie chwilę, dobrze?
I zniknęła za ścianą. W tym czasie ja postanowiłam zrobić mały wywiad z Barlow'em.
- Dobra. Kiedy masz zamiar jej powiedzieć? - zapytałam złączając palce.
- Powiedzieć co? - udał, że nie rozumie.
- Że ci się podoba, idioto. - przewróciłam oczami. - Może w końcu ktoś u nas byłby razem...
- Lynn, nawet jeśli bym jej powiedział, to ona by mnie wyśmiała. Jesteśmy przyjaciółmi. - westchnął i odwrócił się do drzwi.
- Ja nie mam do was sił... - zrezygnowana ruszyłam na zaplecze i włączyłam w telefonie dyktafon.
- Co ty tu robisz?! - wystraszyła się.
- Spokojnie, mam tylko ważne pytanie. Kochasz Ben'a, prawda? - spytałam szeptem, żeby ten nie usłyszał.
- Oczywiście, że tak. Mówiłam wam o tym! A teraz spadaj z zaplecze, szefowa mnie zwolni! - wygoniła mnie, a ja wyłączyłam dyktafon. Gdy brunetka wróciła, a ja upewniłam się, że oboje mnie słuchają, puściłam nagranie.
- Laura, zanim zaczniesz na mnie wrzeszczeć, że jestem straszna, bo się dowiedział i inne, najpierw mnie wysłuchaj. - zaczęłam. - Albo posłuchaj Ben'a.
Chłopak patrzył na nią z niedowierzaniem i nie wydusił z siebie słowa. Wpatrywali się w siebie z zaskoczeniem i niepewnością.
- J-ja... Nie wiem, co powiedzieć... - wydukał w końcu.
- Może słowa nie będą najlepszym rozwiązaniem...? - cmoknęłam kilka razy i kiwnęłam głową w stronę zielonookiej. Po chwili wpił się w jej usta, a ona oddała pocałunek. Zostawiłam tak tą piękną parkę i wyszłam z księgarni.
Wróciłam do domu i zamówiłam pizzę. Mam w pizzerii zniżkę dla stałych klientów. Postanowiłam przebrać się w pidżamę i zrobić sobie mały dzień lenia. W lodówce czekało na mnie piwo, a do telewizora podłączyłam twardy dysk i włączyłam serial "Hannibal". Mały maraton nie zaszkodzi.
Pizza przyszła, a ja wyciągnęłam piwo. Rozsiadłam się na podłodze przy kanapie i puściłam pierwszy odcinek serialu. Moje śpioszki w pizzę pepperoni było tak miłe i ciepłe, że walczyłam ze snem. Za każdym razem, gdy oczy mi się kleiły - przegryzałam ciasto lub popiłam piwo. Oczywiście znów podkradałam je Alex'owi, ale na mnie się nie obrazi. Na mnie się nie da obrazić, prawda?
Była akurat scena, gdy Will "tworzył swój totem" z ofiar, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie wygramoliłam się spod poduszek i kartonu, po czym otwarłam nieproszonemu gościowi. Blondynka wpadła do mojego salonu i rzuciła się na poduszki.
- Cześć, Jenna. Jasne, rozgość się... - mruknęłam i zamknęłam drzwi. Usiadłam obok i zabrałam z jej ręki piwo, po czym sama wzięłam łyk.
- Nie wierzę, że mi nie powiedzieli! Robiłam wszystko, żeby to się tak skończyło, a oni nawet mi o tym nie dali znać. Żadnego słowa, gestu, znaku! Nic! - McDougall była wyraźnie wkurzona.
- Yhm... Ciekawe... - przewróciłam oczami.
- LAURA I BEN SĄ RAZEM, ROZUMIESZ?! NIC MI NIE POWIEDZIELI! CIULE! - wrzeszczała zabawnie podnosząc klatkę piersiową. Zaśmiałam się cicho i skończyłam piwo. - Ty wiedziałaś...
Mruknęła i podeszła do mnie wtykając palec wskazujący w mój mostek.
- Słuchaj, ja mam do tego tyle, ile Billie Armstrong do odkrycia Ameryki. - uniosłam ręce w geście obronnym, lecz i tak uśmiechałam się kpiąco. - Opijemy ich związek?
- Bez nich?
- Nie będę marnować na nich wódki. - wzruszyłam ramionami i wyjęłam z barku napój bogów. Podałam pełny kieliszek blondynce, która zaraz go opróżniła.
- Matko, mocne! Co to? - wykrzywiła twarz w grymasie.
- Belveder. Polska wóda. - oznajmiłam i sama wypiłam zawartość swojego kieliszka. Faktycznie, mocne jak cholera.
***
Po opróżnieniu całej butelki byłyśmy wyraźnie wstawione. Nie mówię o tańczeniu w samej bieliźnie na stole, albo udawanie, że ściana jest kimś na wzór prywatnego striptizera, to tylko szczyt góry lodowej. Rozmawianie po węgiersku i dzwonienie do WSZYSTKICH, ale to WSZYSTKICH ex Jenny, to już było coś. Nie obyło się bez tweet'ów i wiadomości na dm.
#LYNNGVNN: Cześc derek
#LYNNGVNN: Co tam?
#LYNNGVNN: Ma nadziejd ze wsdygko ok
#LYNNGVNN: Wiss ze jesy u mnie Jenna,
#LYNNGVNN: Gdalysmh o tonie
#LYNNGVNN: Poksaywnalam jen teoje sdjecia
#LYNNGVNN: Kasnala nu btsv (od aut.: ok w8, to chyba było "kazała mi brać", ale pewności nie mam)
#LYNNGVNN: Bie bylan oewja swoivh ucsuc
#LYNNGVNN: Ake tersz to ovzywiste
#dereksteez: Ok, Lyndsey. Odstaw ten alkohol
#LYNNGVNN: DerejA
#LYNNGVNN: CZESC@
#dereksteez: Lynn, na prawdę. Nie pij więcej
#LYNNGVNN: Ale th nie roziemiesz
#dereksteez: Roziemiem. A teraz do łóżka marsz!
#LYNNGVNN: Cjosd ze mnis
#dereksteez: Co?
#LYNNGVNN: Czekaj Jenaa nakidze
#LYNNGVNN: Chodx ze nna
#dereksteez: Chętnie, ale jestem w NOWYM JORKU
#LYNNGVNN: mrau kocie orzyjedx do mjie
#dereksteez: Lynn, Jenna, koniec z alkoholem!
#dereksteez: O, czekaj. Mogę napisać do waszych znajomych!
#dereksteez: Moich w końcu też hyhy
#LYNNGVNN: PUSZa NIE POTRZUEBUJENY WAS MESCZYNZ@ GLUOIE NENDY PIEDRILINE
#dereksteez: Hmm, kogo my tu mamy... O! Ben mieszka blisko!
//
Ben Barlow też cię obserwuje!
#ben_barlyo: Cześć?
#dereksteez: Cześć, Ben. Jestem Derek, przyjaciel Lyndsey
#ben_barlyo: Coś wspominała
#ben_barlyo: Co tam?
#dereksteez: Jenna i Lynn się schlały. Z tego co widzę - ty mieszkasz najbliżej. Ogarnąłbyś je tam?
#ben_barlyo: Ale... 1) Trzeba wstać. 2) Ubrać się. 3) Wyjść z domu. 4) Pomyśleć, gdzie mieszka Lynds. 5) Iść do niej. 6) Włamać się do środka. 7) Nawrzeszczeć na nie. 8) Odwieść Jennę do domu. 9) Wrócić do Lynn. 10) Przypilnować, żeby się położyła i zasnęła. 11) Wrócić do domu.
#ben_barlyo: Chłoapie, za dużo ode mnie oczekujesz
#ben_barlyo: *Chłopie
#dereksteez: Wiesz, zrobiłbym to sam, gdybym nie był w pieprzonym NY
#ben_barlyo: Oh
#ben_barlyo: Już tam jadę
#dereksteez: O, dzięki
####
Oczywiście - wszystkie błędy pisane
przez Lynn są zamierzone :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz