Spadłam z łóżka.
Podniosłam się z podłogi.
Poprawiłam włosy.
Ruszyłam do pokoju Alexa.
Pokazałam mu wiadomość od Patricka.
- Hmm... Fortepian da się zasłonić. Ale słonia nie zafortepianisz... - odpowiedział tylko i zamknął mi drzwi przed nosem. Westchnęłam tylko i wróciłam do sypialni, żeby zabrać rzeczy. Wzięłam standardowy zestaw na tor. Czarny crop-top z grubymi ramiączkami, jeansowe shorty tego samego koloru i niebieska koszula w białą kratę, którą ukradłam kiedyś Oliverowi. Tak właściwie sam mi ją dał, uznał, że nie będzie nosił już takich rzeczy. Nie zapinałam jej, pozwalałam jej po prostu przykrywać moje ramiona. Włosy spięłam w kok na czubku głowy i poprawiłam dziury w brwi. Poszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę i spojrzałam krytycznie na jej zawartość. A raczej... Jej brak.
- Idę do sklepu! - wrzasnęłam. Musiałam się pośpieszyć, zostało mi dwadzieścia minut! Straciłam zbyt dużo czasu na opisywanie ubioru, jak jakaś tumblr-girl, albo inne gówno (po angielsku to brzmi lepiej i mniej wulgarnie, przepraszam :<). Weszłam do naszego osiedlowego spożywczaka i wzięłam ten charakterystyczny czerwony koszyk do ręki. Wrzuciłam do niego dwa chleby, żółty ser i szynkę pakowane próżniowo, jakiś keczup, dżem, płatki (trzy paczki) i pięć kartonów mleka.
- Hej, pomoc ci? - widząc mój przepełniony koszyk pracownik sklepu podszedł bliżej. Był to młody chłopak o jasnobłękitnych włosach i sympatycznym uśmiechu.
- Jesteś tu nowy? Starzy pracownicy znają nasze rodzeństwo i wiedzą, że zawsze sobie radzimy i nawet nie warto do nas podchodzić, bo mamy ze sobą noże. Tak na wypadek gdyby ktoś chciał nas dotknąć. - powiedziałam zupełnie poważna bez żadnego wyrazu twarzy. Niebiesko włosy popatrzył na mnie wystraszony, na co zaśmiałam się. - Żartuję. Po prostu nie widziałam cię tutaj nigdy.
- Tak, pracuję tu od niedawna. Jestem Awsten Knight, przyjechałem z Teksasu. - uśmiechnął się promiennie i podążył za mną powoli w kierunku kasy.
- Teksas? Skąd dokładnie?
- Houston. Wyprowadziłem się, żeby posmakować nowego życia. Rodzice nie chcieli mnie wypuścić, hah. - zaśmialiśmy się. Podczas gdy starsza kasjerka o imieniu Zuberline (czyta się "Csuberlin". Nie wiem, dlaczego rodzice tak jej nie kochali, ale ona nie kocha wszystkich tak samo, jak oni razem wzięci, albo bardziej) kasowała moje zakupy, ja próbowałam ignorować fakt, że wpadłam Knightowi w oko i nawiązać z nim normalną rozmowę.
- Mieszkasz pewnie z dziewczyną? Dla niej się wyprowadziłeś? - spytałam i wyjęłam pieniądze.
- Nie, ale rodzice postawili mi ultimatum. Jeżeli nie znajdę żony w przeciągu trzech miesięcy muszę wrócić do Teksasu. - wytłumaczył. Stał oparty łokciem o ladę, zgięty prawie w kącie prostym i patrzył na mnie spod grzywki. Podziękowałam kobiecie i zapłaciłam za zakupy. Pożegnałam się z nią oraz z Awstenem.
- Często tu jesteś? - zapytał na wyjściu. Zaśmiałam się perliście i, nie odpowiadając, odeszłam. Wróciłam do domu i rozpakowałam siatki. Spojrzałam na zegarek. Zostało mi trzynaście minut na zjedzenie śniadania i dojechania na miejsce. Łatwizna.
Otworzyłam jeden z chlebów, drugi schowałam do zamrażarki. Dwie kromki nasmarowałam sporą warstwą dżemu, następną obłożyłam serem i polałam keczupem, a ostatnią zjadłam z szynką i ogórkami w curry, które wygrzebałam z lodówki. Szybko popiłam kawę, którą zostawił Alex (była jeszcze ciepła) i pobiegłam do łazienki, żeby umyć zęby i poprawić makijaż.
Ostatecznie zostało mi sześć minut na dojechanie do warsztatu. Wsiadłam do audi, bo uznałam, że nią będzie najszybciej.
- Lyndsey, jesteś w końcu! Już się martwiłem, że nie przyjedziesz! - przywitał mnie ciepło brat. Mruknęłam pod nosem, że rano nie okazywał takiego entuzjazmu. Na torze testowym widziałam Lamborghini Pete'a.
Wrócili.
Ruszyłam za starszym Gunnulfsenem do garażu. W środku stał już Patrick, który powoli sączył kawę z kubka Jeremy'ego.
- Lynds! Cieszę się, że jesteś! Jaka jest możliwość, żebyśmy dzisiaj pojechali w tym wyścigu? - spytał odstawiając kubek. Spojrzałam na Alexa.
- Nie mam nic przeciwko. Muszę tylko wiedzieć, czy chcemy powtórzyć wyścig Andy'ego. Nie mam kierowcy, ale mogłabym kogoś załatwić w zastępstwie.
- Andy po ostatnim incydencie boi się wsiąść do samochodu nawet na miejsce pasażera. Możemy rozpocząć starciem Pete'a i Alexa. - stwierdził. Przytaknęłam. - Zasady i samochody są takie same. Kiedy możemy wyjeżdżać?
- Myślę, że za pół godziny. Dziesięć ostatnich minut poświęcimy na wspólne omówienie wszystkich zasad i szczegółów jeszcze raz. - Stump zgodził się ze mną i wyszedł z pomieszczenia.
- Więc... Mam jechać pierwszy, tak? - Alex podrapał się po karku. Skinęłam głową.
Przez osiemnaście minut tłumaczyłam mu, co musi zrobić, jak wziąć zakręt i jak sprowokować Pete'a, żeby wygrać. Charakter tego gościa jest prosty. Po trupach do celu z ładną dziewczyną na fotelu pasażera. Jest porywczy i działa lekkomyślnie. Łatwo to stwierdzić nawet po samochodzie. Drogi, rzadki i trudny do dostania. Od razu widać, że to pewny siebie pies na baby. Jeżeli Alex zastosuje swój autorski atak możliwy tylko na zakrętach numer 21, 22 i 30 (ponieważ tam jest największa różnica wysokości oraz są one bardzo ostre) powinien wygrać. Zostało nam (a właściwie to mi, Alex leży w mechanice) bardzo mało czasu na ustawienie samochodów, więc stwierdziliśmy, że teraz zajmę się tylko BMW, swojego ustawię podczas ich wyścigu.
Podczas tych dziesięciu minut dzielących nas od wyjazdu na naszą trasę, nie mówiliśmy o niczym nowym jak ostatnio. Jedynie ustaliliśmy, kto stoi na jakim zakręcie. Stwierdziliśmy, że teraz na numerze 33, czyli tym, z którego widać metę, staną Jeremy i Andy. Żaden z nich nie pojedzie w tych dwóch wyścigach i nie będą mogli skłamać o wyniku, bo są z różnych drużyn. Wiecie, jak Andy powie, że Pete wygrał, bo jest z jego drużyny to Jerry może zaprzeczyć i odwrotnie. Joe również nie zmieni miejsca z początku trasy. W pierwszym wyścigu ja stanę na nr 26 i zamienię się z Pete'em, a na zakręcie nr 19 będzie Patrick, który zmieni się z Alexem.
Wyjechaliśmy chwilę po godzinie dwunastej. Szkoda, że nie jechaliśmy w nocy, lubię wtedy prowadzić. Ze szczytu naszej trasy jest wspaniały widok na Lowell, które świeciło milionami światełek.
Nie zatrzymywaliśmy się na początku toru, każdy kierował się w stronę "swojego" zakrętu. Kiedy już byłam na miejscu, włączyłam telefon i utworzyłam na MFF grupę. Patrick nakazał też założyć to sobie jego zespołowi.
@FuckMe dodał do konwersacji @PatSick.
@FuckMe dodał do konwersacji @HurleyBurleyMurley.
@FuckMe dodał do konwersacji @GirlsLikePeteAndMoney.
@FuckMe dodał do konwersacji @JoeTigalpilezar.
@FuckMe dodał do konwersacji @ImMcKinnon.
@FuckMe dodał do konwersacji @BeManMan.
@FuckMe zmienił nazwę konwersacji na "Bryka, wyścig, trzy opony, przegrany zespół oddaje karbony."
@FuckMe dzwoni do konwersacji.
[F - Lyndsey, H - Andy, P - Patrick, G - Pete, J - Joe, I - Jeremy, B - Alex]
F: Joe, daj znać, jak wystartują.
J: Robi się, szefowo.
P: Joe, ja jestem twoim liderem.
G: Ahahahah, nie ma tak łatwo, Patriś.
P: Pete, po czyjej stronie jesteś?!
F: Widzisz, nawet twoi zawodnicy twierdzą, że jestem lepsza.
I: Lynn, daj im jechać.
B: Właśnie, smrodzie. Powinniśmy już startować. Pete, wyciszamy ich?
G: Yup.
J: Uwaga...
Nawet ze swojego miejsca słyszałam głośne odgłosy silników. Dociskali gazu by rozgrzać silniki. Jestem pewna, że Wentz właśnie uśmiecha się cwaniacko, jakby już wygrał.
J: San! Ni! Icz! START!
Wystartowali. Pisk opon rozległ się chyba po całym Lowell, jak nie dalej. Bardzo szybko dostałam wiadomość od Patricka, że ich widzi. W tym czasie ja ustawiałam swój wóz. Musiałam wsiąść do niego i sama przycisnąć pedał gazu, żeby usłyszeć, czy coś jest nie tak. Byli na zakręcie nr 24. Widziałam ich. Alex prowadził, z tego, co mówił Joe - prowadził od początku. Nagle Pete zaatakował go. Zmusił do przesunięcia się. Patrzyłam na to zafascynowana. Czarnowłosy nie miał większego problemu, żeby wyprzedzić mojego brata. Przeklęłam soczyście.
I: Lynn, słownictwo!
F: Pete go wyprzedził na dwudziestce czwórce.
I: Kurw...
P: Ha, mój chłopak!
F: Aw, shippuję was.
P: Co?
J: Peterick, o mój Cielu.
F: Żółwik, Joe!
J: Żółwik!
Alex siedział mu na ogonie. Szybko minęli cztery następne zakręty. Wychyliłam się, żeby zobaczyć, co będzie się działo na zakręcie nr 30. Tak jak myślałam, BMW skoczyło z wyższego punktu trasy i wylądowało przed Lambo.
F: Alex prowadzi! Skoczył przed Lamborghini!
I: Dobrze!
H: Jak to skoczył?!
F: Wyjaśnię wam później...
I: Ok, widzimy ich!
Nie mogłam zobaczyć nic więcej. Musiałam zdać się na słowa Jerry'ego i Andy'ego.
H: BMW prowadzi, ale Pete siedzi mi na zderzaku!
I: Wydaje się, że zaraz go weźmie, ale nie może sobie poradzić!
F: Który to zakręt?
I: 31. O, już 32! Pete jest obok Alexa!
H: TAK! WYPRZEDZIŁ GO! AL NIE MA SZANS!
P: HAHA! Wygrał! WSPANIALE!
I: Wygrał. Pete wygrał. Gratuluję, mamy 1:1.
F: Patrick, jedziemy do góry.
Wygrany darł się nam do telefonu, cieszył się, niczym dziecko z nowego iPhona. Stump chwalił go, ja również dorzuciłam swoje pięć groszy.
B: Więc, ja jadę na nr 26?
G: Tak. A ja na 19?
F: Tak. My jesteśmy za chwilę na górze.
Podjechałam na linię startu. Ostatnie tchnienia dobrej, uroczej Lynn. Już za chwilę interesować mnie będzie tylko wygrana. Ja i moja LanEvo staniemy się jednością. Wygramy ten wyścig i ochronimy dobre imię Gunnulfsenów. Al przegrał, nie doceniłam Pete'a, Brian leży w szpitalu. Wygram to chociażby dla niego. Dla Bri'ego.
- Gotowi? - spytał Joe wychodząc przed nasze samochody, który warczały głośno, a mnie doprowadzało to do szaleństwa. Dźwięk chodzącej maszyny, zapach spalonej gumy i benzyny oraz sam widok idealnie wyrzeźbionej sylwetki samochodu. Czy to fangirling? Może trochę.
- Lynds, nie ma dla mnie znaczenia, kto wygra. Chciałbym ci życzyć powodzenia. W wyścigu i z Brianem. Jesteś silną przeciwniczką i wiem, że mogę mieć problem z wygraną, ale uda mi się. Tak jak zawsze. Po tym upiekę ciasteczka, ok? - nawijał, a ja słuchałam jego słów z miną, jakby obraził mój ulubiony zespół. Gdy skończył zaśmiałam się i wsunęłam na nos okulary.
- Stump, skończ, bo mi cię żal. Nie wygrasz, chociaż byś się zesrał. Tutaj nie ma znaczenia, czy jestem silną przeciwniczką, czy nie. I tak przegrasz. Na torze nie ma dobrej Lyndsey. Na torze jest sassy princess, następczyni Gerarda Way'a. Zimna suka, dla której liczy się wygrana. Więc przeproś mnie za to, że w ogóle pomyślałeś o tym, że możesz wygrać. - syknęłam i zamknęłam okno. Trick zrobił to samo i patrzył na mnie zmieszanym wzrokiem. Chyba się tego nie spodziewał, ups?
Trohman już chciał zacząć liczyć, ale prychnęłam na niego.
- A nie zdejmujesz stanika i nie upuszczasz go? Tak byłoby ciekawiej.
Zaśmiał się i zaczął liczyć. Już po chwili mogłam wrzucić drugi bieg, docisnął sprzęgło i pedał gazu i wystartować. Szliśmy zderzak w zderzak, jednak przed zakrętem musiał wyhamować, żeby mnie przepuścić. Niektóre fragmenty trasy są bardzo wąskie. Czarny GT-R jadący za mną utrzymywał się dość blisko. Niedługo będzie dłuższa prosta, gdzie możliwy będzie tunel powietrzny. Na szczęście, jestem szybsza na prostych, a on na zakrętach.
Zmieniłam bieg i weszłam w drift. Za mną kurzyło się niemiłosiernie, jechaliśmy akurat po szutrowym kawałku. Próbowałam go zgubić, ale nie mogłam sobie poradzić.
Dobry jest...
Minęłam właśnie Alexa. Stump siedział mi na ogonie. Nie bałam się, że mnie wyprzedzi, przed nami daleko jet tunel. Jeżeli tam będę z tyłu - łatwo go wyprzedzę. Nie zdąży mnie wyprzedzić drugi raz. Wszystko jest idealnie wykalkulowane. "A co, kiedy wyprzedzi cię za tunelem?". Cóż, wtedy użyję techniki Alexa i przeskoczę na nr 30. Mogę tak skoczyć teraz na 21 i 22, żeby przyśpieszyć. I oczywiście tak zrobię.
Nadal nie wiem jak, ale na zakręcie nr 25 wydarzyło się coś, czego mogłam się spodziewać najbardziej w tamtym miejscu. Widziałam GT-Ra przed sobą. Blondyn wyprzedził mnie bez żadnej specjalnej techniki. Ja, jadąc z jednym kołem w rynsztoku, przekierowując środek ciężkości i przyśpieszając zostałam wyprzedzona przez cięższy samochód nie używający żadnej specjalnej techniki.
Żeco.exe
Tunel zbliżał się wielkimi krokami. Pozostało mi tylko utrzymać się za przeciwnikiem i dotrwać do tunelu. Z palcem w dupie.
Wjechaliśmy do środka. Panowała tam totalna ciemność, jedynym źródłem światła były nasze reflektory. Wyłączyłam je. Skupiłam się na świetle, jakie daje mi Nissan. Przysunęłam się bliżej. Nazywamy to w PVRIS "ślepym atakiem". Przeciwnik nas nie widzi, jest ślepy. Patrick zgłupiał. Nie widzi mnie w tej totalnej ciemni. Kocham to robić ludziom. Wprawiać ich w osłupienie. Byłam tuż obok niego. Włączyłam lampy, kiedy moje przednie koło było mniej więcej na wysokości klamki od drzwi GT-Ra. Spojrzałam na jego twarz z triumfalnym uśmiechem. Był przerażony. Była prosta, co oznaczało, że mogłam go łatwo wyprzedzić. Niedługo po tym przekroczyłam linię mety pierwsza. Zatrzymałam się i zaczekałam grzecznie na blondyna. Pojawił się chwilę później.
- Co... Co to było?! Gdzie ty byłaś?! Zniknęłaś! - wybiegł z auta. Opierałam się o maskę Mitsubishi i śmiałam się cicho pod nosem.
- To było dobre, Stump. Serce mi mocniej zabiło jak mnie wtedy wyprzedziłeś. Zrobiłeś to, jakbyś grał z jakimiś ruskimi dałnami w Gran Turismo. To było niesamowite. - pochwaliłam go. Wsiedliśmy znów do aut i pojechaliśmy na szczyt, gdzie mieliśmy się spotkać z resztą.
- WYGRALIŚMY! - Alex podbiegł do mnie, podniósł i obrócił w powietrzu. Faktycznie, 2:1 dla nas.
- Gratuluję ci, Lyndsey. To było coś. Nie codziennie widzi się dziewczynę, która tak wymiata za kółkiem. - Patrick uścisnął mi dłoń, a ja go przytuliłam. Lubiłam go przytulać. Taka mała, ciepła kluska w kapeluszu. Sięgnęłam po niego i założyłam sobie na głowę. - FEDORA!
- Gunn, popełniłaś błąd. Fedory się nie dotyka. - oznajmił Andy i wskazał na wkurzonego Patricka. Zaczęłam uciekać, a on mnie gonił. Wszyscy śmiali się do bólu brzucha, chyba nawet zapomnieliśmy o wyścigu. Oddałam blondynowi fedorę.
- Boys*, wam również należą się gratulacje. Każdy z was pokazał klasę. Pete, nadal nie wiem jak to zrobiłeś, ale wielki szacunek za wygraną z moim bratem. - jego też przytuliłam.
- Mogę nam zrobić zdjęcie i wysłać byłej, żeby się odczepiła? - spytał nagle wyciągając telefon. Parsknęłam śmiechem i zgodziłam się. Przytuliłam się do bruneta i cmoknęłam go w policzek. Widziałam, jak Alexowi robi się gorąco. Nie lubił żadnej mojej dotychczasowej drugiej połówki. Był sceptycznie nastawiony nawet do takich żartów.
- Idziemy na pizzę? Przegrani stawiają! - zawołał Alex i wsiadł do BMW. Ja również wsiadłam do Mitsu i ruszyłam ku dołowi góry.
#####
OLLY OLLY OLLY OXYGEN
wat
to nie tak
ups?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz