poniedziałek, 11 lipca 2016

✖Seven.✖

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!

Gnashing teeth and criminal tongues conspire against the odds.

@DerekSC jest offline.

On sobie robi ze mnie jakieś żarty! Jest już grubo po osiemnastej, a on nic! Chłopaki też nic nie wiedzą! Jeżeli okaże się, że robi sobie z nas jakieś jaja, to mu je po prost urwę! Ygh! Cholera, za bardzo przeżywam...
FallOutBoys dawno przyjechali. Teraz siedzą przy swoich samochodach i wprowadzają ostatnie poprawki. Ja jestem u Jery'ego, wraz z braćmi. Za dwadzieścia minut FOB'y mają przyjść i omówimy całość. Kto jedzie z kim i tak dalej. Muszę zadzwonić jeszcze do pewnej osoby. Zadeklarował się, że, gdy będzie nam kogoś brakowało, chętnie pojedzie.


B: Cześć, Lyndsey!
L: Hej, Brendon!
B: Co tam?
L: A tak dzwonię zapytać "Co tam?", "Jak życie?", "Pojedziesz z nami w wyścigu, prawda?".
B: W końcu się doczekałem!
L: Za piętnaście minut pod garażami.
B: In the front of the garadge door?
L: Tak, haha! Do zobaczenia!
B: Pa!

Już po dziesięciu zauważyłam jadącą w naszym kierunku zieloną S13 Bden'a. Urie też pasjonuje się motoryzacją, ale nie w takim stopniu, jak my. Bardzo dobrze jeździ, ma swoje trzy perełki. Wcześniej wspomnianą przeze mnie S13, S14 i Celicę. Jestem zadowolona, że poznałam takiego kumpla. Brend, mimo, że za smutnej przeszłości nie ma, jest bardzo podobny do rodziny Gunnulfsen. Czasem zastanawiam się, czy nie został adoptowany...
- Hej, Gunn! - zawołał i przytulił mnie.
- Hej, Urie! Dzisiaj jedziesz Starszą? - spytałam. Starsza, to S13, Młodsza, to S14, a Kaczora, to Celica. Nie pytajcie.
- Oczywiście. Wiesz, że jest moją ulubienicą. Musiałem się w niej pokazać!
Weszliśmy do garażu, w którym siedziała nasza ekipa. Wszyscy się przywitali i zaczęliśmy rozmawiać.
- Jery, czym jeżdżą? - zapytał Brian.
- Patrick jeździ Ghibli'cą SQ4, Pete ma tego Avenstador'a Dragon Edition, Andy, z tego co pamiętam, FD, a Joe wozi się EG6. - odpowiedział stojąc nad Nissanem Bden'a.
- Mają po jednym aucie? - zdziwił się brunet siedzący obok.
- Nie. Patrick ma jeszcze GT-R'a, Pete FC, Andy Italię, a Joe LanEvo IV. - McKinnon podniósł wzrok znad silnika i popatrzył na mnie.
Analizując...

Patrick Stump: Maserati Ghibli SQ4, Nissan GT-R32 V-Spec II
Pete Wentz: Lamborghini Aventador Dragon Edition, Mazda Savanna RX-7 FC3S
Andy Hurley: Mazda Enfini RX-7 FD3S, Ferrari 458
Joe Trohman: Honda CIVIC SiR II, Mitsubishi Lancer Evolution IV

Lyndsey Gunnulfsen: Mitsubishi Lancer Evolution III GSR, Audi A6 S-line, Porsche Cayenne Turbo
Alex Gunnulfsen: Bugatti Veyron Super Sport, BMW M6 GT3, Toyota AE86 Sprinter Trueno GT-Apex
Brian Gunnulfsen: Chevrolet Corvette Z06, Volkswagen Golf GTI, Aston Martin Rapide S
Brendon Urie: Nissan Silvia, Nissan Silvia Q's, Celica GT-4

Super...
Niedługo później przyszli nasi "goście".
- Kto jest waszym kapitanem? - spytał pierwszy Patrick.
- Lynn. - odpowiedział szybko Urie.
- Emm... Ona? - Andy był nieco... Podirytowany?
- Tak, jest najlepsza w Bostonie. - oznajmił z uśmiechem Al.
- To się okaże. Chcemy, żebyście wiedzieli, że my nigdy nie przegraliśmy. - stwierdził z dumą Pete.
- My również. Jesteśmy świetni. Do tego nasze samochody są świetnie przystosowywane do naszej trasy. - teraz to ja uniosłam zwycięsko głowę.
- Dobrze, pojedziesz ze mną ostatni wyścig. Czym jedziesz? - Stump sprawdził godzinę.
- LanEvo III. Mam nadzieję, że ty równiez pojedziesz swoim Japońcem.
- Ostatni wyścig omówiony. Ja pojadę razem z Pete'm swoją M6 GT3. - głos zabrał mój starszy brat.
- Ja biorę Lambo. - przytaknął Wentz.
- To ja wystartuję z Brian'em. Wezmę  FD. - zgłosił się Hurley.
- Ok, ja biorę Corvettę.
- No to my pierwsi. EG6 kontra... - zaczął Trohman, ale mój przyjaciel mu przerwał.
- Kontra S13.
Wszyscy zgodziliśmy się, co do takiej rywalizacji.
- Teraz trzeba omówić warunki. - zaczął blondyn od Nissan'a.
- Jako, że jedziemy na waszej trasie, my wyznaczamy zasady. - kontynuował punk.
- Samochody są jak najmniej wzmacniane. Oczywiście, np. nitro jest dopuszczalne, ale nic większego. Na trasie mamy już wolną rękę, wszystkie chwyty dozwolone. - skończył właściciel Civic'a.
Przytaknęliśmy, zgadzając się na ich reguły. 
Kiedy wyszli, nerwy wzięły górę. Zaczęłam panicznie skubać paznokcie i czesać włosy palcami. Moja pewność siebie, jak za dotknięciem magicznej różdżki, zmieniła się w przerażenie. Zapomniałam o bożym świecie i spojrzałam odruchowo na wyświetlacz telefonu. Jedna nowa wiadomość. Akurat teraz?! CZY ON TO ROBI SPECJALNIE, CZY JAK!?

@DerekSC: Powodzenia, piękna 👸💗

Nie odpisałam... Za dużo nerwów. Wiedziałam, że łzy mogą wypłynąć z moich oczu, niczym w wodospadzie Niagara, jeżeli tylko zacznę z nim pisać. Jednak teraz nie mogłam sobie pozwolić na słabość. Zawsze wygrywam wyścigi jako zimna, bezuczuciowa suka. W tym przypadku muszę zrobić dokładnie to samo. Dawno nie płakałam. Od kiedy przestałam smarkać w poduszkę, po śmierci rodziców, płakałam może ze dwa razy. To mało. Właściwie, to jeszcze za życia rodzicieli nie byłam beksą. Pamiętam bardzo mało sytuacji, w których moje policzki były mokre od słonej cieczy. Jedną z nich było wyjście Oli'ego ze szpitala.
- Gunn, wszystko ok? - do szyby zapukał szatyn od Silvii.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że siedzę w Toyocie mojego starszego brata i myślę. Często to robię właśnie w Hacziroku. Jej zapach pomaga mi w odblokowaniu umysłu. Boże, na filozofię mi się zebrało...
- Tak, w porządku. Zbieramy się? - spytałam wychodząc z wozu. Chłopak kiwnął twierdząco głową i wyszedł z garażu Alex'a. Ja podreptałam grzecznie za nim, do pomieszczenia, w którym znajdowali się FallOutBoys i Jeremy.
- Jako, że za czterdzieści minut rozpocznie się pierwszy wyścig, musimy jechać na tor. Radzę wam jechać za nami i spróbować się nie zgubić. - oznajmił Brian i wsiadł do swojego Chevrolett'a, który stał przed budynkiem. Brama do garażu, rzecz jasna, cięgle była otwarta.
- Jak to? nie ścigamy się tutaj?  - zdziwił się Peter.
- Nie, jedziemy na wzgórze. - podążyłam śladami siedemnastolatka i wsiadłam do swojego Mitsubishi. Musiałam poczekać na McKinnona, bo sam... Nie miał prawa jazdy...
- Pospieszcie się, bo wam uciekniemy i wyścig się nie odbędzie. - syknęłam i odjechałam z piskiem opon, który napawał mnie satysfakcją. Cholerną satysfakcją.
- Dasz sobie radę, Lynn. Jesteś świetna. A z tego, co widziałem, ten Nissan Patrick'a jest dość słabo ustawiony. Ale tak sobie zażyczył kapitan... - nawijał brunet, przez co uspokajał mnie. To głupie, ale skuteczne. Bo przecież, hej! Co jest głupie, ale działa, nie jest głupie!
Dojechaliśmy na miejsce, przyjezdni zaraz za nami. Dokładnie za dziewięć minut Brendon i Joe mieli wystartować. Widok z góry wzgórza zapierał dech w piersiach. Za każdym razem czuję się tutaj tak wyjątkowo.
- Jeżeli chcecie, możecie przejechać się raz po całej trasie, żeby zapoznać się z nią. - zwrócił się do Stump'a Alex.
- Dobrze, dziękujemy. Skorzystamy. - odpowiedział szybko blondyn i znów zniknął w swoim Nissan'ie.
Musieliśmy oczywiście przełożyć rywalizacje na dwadzieścia minut później. Gdy przyjechali, daliśmy Joe'mu ochłonąć, a w międzyczasie ja, Jeremy, Patrick, Pete i Brian pojechaliśmy na trasę i stanęliśmy na zakrętach. Bri był na nr 19, Pete i Jery na nr 26, Alex i Andy zostali do góry, a ja i Patrick na nr 33. Na decydującym zakręcie. Brendon dobrze wie, jak ma jechać. Najlepiej puścić Joe'go przodem, ale siedzieć mu na zderzaku. Nawet jeżeli chciałby go wyprzedzić szybciej - po prostu nie może. Zakręt nr 33 jest jedynym miejscem, gdzie pozwalamy mu wyprzedzać. Cała trasa jest niebezpieczna i, szczerze mówiąc, tylko Al i ja wiemy, jak poprawnie przejechać wszystkie zakręty i jak na nich wyprzedzać. Oboje mamy też specjalne strategie, które sprawdzają się zawsze. No, ta szatyna nie do końca, bo przecież przegrał ze mną.
Mój telefon zawibrował. Dzwonił najstarszy Gunnulfsen z informacją, że już wystartowali. Każdy z PVRIS (bo tak nazywa się nasz zespół ścigantów oraz muzyczny) ma telefon zawsze przy sobie i informuje innych, co się dzieje na jego odcinku. Zawsze stoimy w tych samych miejscach, ponieważ stamtąd mamy najlepsze widoki. Tam gdzie kończy się zasięg wzroku jednego, tam zaczyna widzieć drugi. Oczywiście, jeżeli teraz pojadą mój brat i punk, to Bden jedzie do dziewiętnastki, a Joe do góry. I tak dalej.
- Nie mieliśmy okazji lepiej się poznać, prawda? - odezwał się po chwili ciszy Stump. Wyłączyłam mikrofon w telefonie, ale podgłośniłam głośnik.
- Prawda. Lyndsey Gunnulfsen, ale mów mi Lynds, albo Lynn. - wyciągnęłam do niego rękę.
- Patrick Stump. Mów do mnie, jak chcesz. - odsłonił szereg białych zębów i uścisnął moją dłoń.
- Masz tylko GT-R'a i Maserati? - spytałam.
- Tak, niestety. Ale poluję na jakiegoś dobrego Rover'a. A ty, jeździsz tylko LanEvo? - oparł się o maskę swojego czarnego wozu.
- Nie, mam jeszcze Audi A6 s-line i Porsche Cayenne Turbo. - odpowiedziałam zadowolona.
- Ładnie! Mam nadzieję, że dasz mi się przejechać. - uśmiechnął się.
- Tylko, jeżeli ty dasz mi się przejechać Ghibli'cą. - odwzajemniłam gest.

B: Widzę ich. Są na dwunastce.

Z mojego telefonu odezwał się Brian, a ja i Pat podeszliśmy do barierek. Wiedzieliśmy, że nic nie zobaczymy, ale jednak chcieliśmy czuć te emocje. Lekki wiaterek wiał nam w twarze, ale nie przejmowaliśmy się. Wpatrywaliśmy się w zakręt nr 30, z którego zaczynaliśmy widzieć i gdzie Wentz wraz z McKinnon'em nie mogli już nic zobaczyć.

B: EG6 prowadzi, ale S13 depcze mu po oponach! Właśnie mnie minęli!

Ucieszyły mnie słowa brata. Urie trzyma się planu, bardzo dobrze. Mam nadzieję, że Trohman mu nie ucieknie. Patrick był lekko zdziwiony moim zadowoleniem wymalowanym na twarzy, ale nic nie powiedział. Sam się odwrócił z powrotem do drogi i wpatrywał się w nią długo.
- Długo się znacie? - odezwałam się po chwili ciszy.
- Andy jest moim kuzynem, a resztę poznałem w szkole. - wytłumaczył. - A wy?
- Brian i Alex są moimi braćmi, Jeremy to bardzo dobry znajomy rodziny, a Brendon jest przyjacielem, którego poznałam również w szkole. - zaczęłam bawić się sznurkiem od bluzy. - Nigdy nie powiedziałabym, że Hurley jest twoim kuzynem.
- Tak, ja też nie... Jest może troch... - przerwał mu głos Pete'a.

P: Minęli nas!
J: Brendon nie może poradzić sobie z wyprzedzeniem Joe'go, za to trzyma się bardzo blisko!

 Odetchnęłam z ulgą. Co, jak co, ale tych wyścigów bałam się bardziej, niż śmierci. Nie to, że któryś z nich mógłby się nią nie skończyć. Chodzi mi o to, że moglibyśmy stracić miano najszybszych ścigantów w Bostonie, czego bym nie chciała.  Jak na razie nie zanosiło się na to. Mamy przewagę techniczną. Nie chodzi mi tutaj o samochody, tylko o technikę jazdy. Każdy, z którymi ścigaliśmy się, był pod wielkim wrażeniem naszych umiejętności.

- Patrick, mogę cię o coś zapytać? - odezwałam się po chwili
- Jasne, pytaj. - odpowiedział spoglądając na mnie.
- Byłeś kiedyś zakochany po uszy i wydawało ci się, że ta osoba czuje to samo, a później robiła coś tak złego, czego nie możesz zapomnieć? - spytałam.
- Wiesz, zszokowałaś mnie tym pytaniem... - stwierdził.
- Nie musisz odpowiadać, przepraszam. - spuściłam głowę.
- W porządku. I dziękuję. - podrapał się po karku.
- Skąd jesteście? - zapytałam, chcąc przerwać niezręczną ciszę.
- Przyjechaliśmy z Nowego Jorku.

Czułam, jak moje serce przyśpiesza i po chwili całkowicie się zatrzymuje. Mój oddech również stał się nieregularny, a nogi i ręce zaczęły drżeć. Głośno przełykałam ślinę i zamknęłam oczy. 

Derek jest z Nowego Jorku.

- Coś nie tak? - Stump zauważył moje dziwne zachowanie i chwycił moje dłonie.
- Jeżeli powiem, że wszystko ok, nie uwierzysz mi, prawda? - przygryzłam wargę, a ten pokręcił przecząco głową i spojrzał na mnie wyczekującym wzrokiem.
- Jeżeli nie chcesz, nie musisz mówić o co chodzi dokładnie. Chcę tylko wiedzieć, czy nie jesteś chora, czy coś...
- Nie, nie jestem. Wspomnienia, sam rozumiesz. - uśmiechnęłam się blado. Ten tylko kiwnął głową.
- Thanks for the memories, even though they weren't so great... - zanucił coś zupełnie mi nie znanego.
- Dokładnie... - spojrzałam na niego zdziwiona. - Co to za piosenka?
- Nasza. Mamy również zespół. - oznajmił. - Nazywamy się Fall Out Boy, a ta piosenka to "Tahkns for the memories".
- PVRIS również jest zespołem muzycznym. Co robisz?
- Gram na gitarze i śpiewam. Joe jest gitarzystą, Pete robi za chórki i bas, a Andy nawala na bębnach. - wytłumaczył.
- Ja jestem basistką i śpiewam, Alex gra na gitarze, a Brian na perkusji... Tez mamy kilka pios... - w tym momencie mi przerwał.
- Jadą!

JUŻ?! DOPIERO CO BYLI NA 26!

Byłam bardzo zdziwiona, ale zaskoczenie szybko zmieniło się w zadowolenie. Bden trzymał się EG6,a nawet powiedziałabym, że zaczynał go łapać. Zdałam sobie sprawę, że zostały mu tylko cztery zakręty. Trzy, światła tylne i przednie były na równi. Dwa, zaglądał Joe'mu go tylnej szyby. Jeden, Jadą zderzak w zderzak. Zakręt numer 33, wjechał w rynsztok i wyprzedził go. Widziałam przerażenie na twarzy Patrick'a. Uśmiechnęłam się zwycięsko i włączyłam mikrofon w telefonie.

L: Wyprzedził go.

Usłyszałam radość chłopaków z PVRIS, a reszta FOB'ów przeklinała cicho pod nosami. Urie wygrał.

A: Dobra! Brawo Brendon, przydajesz się jednak na coś!
J: Dobra, Brian i Andy! Szykujcie się!
B: Tak jest, wicedyrektorze!
A: CO?! KTO JEST WICEDYREKTOREM?!
B: Ty, braciszku...
L: Dalej, kretyni!

Zachowywali się, jak dzieci, ale chyba za to ich uwielbiam. Mogę wtedy nimi trochę rządzić. Nic nie poradzę, że lubię rozkazywać innym! Poza tym, komu miałabym rozkazywać, gdy by  nie dzieciom?

A: Iczi [jeden]! Ni [dwa]! San [trzy]! Shi [cztery]! Go [pięć]! KAISHI [START]!

Po wypowiedzianej przez starszego z braci Gunnulfsen formułki rozpoczynającej wyścig, dało się słyszeć cudowny dźwięk pisku opon i ryku silników Chevrolett'a i Ferrari. Niestety, połączenie telefoniczne wszystko psuje, a ja byłam za daleko, żeby warkot dostał się do moich uszu prosto z samochodów.
Walka była zacięta przez pierwsze dwanaście zakrętów. Jednak nic nie może wiecznie trwać... Na zakręcie nr 13 koła Corvetty zaczęły odmawiać posłuszeństwa i niebieski wóz mojego brata nie skręcał. Brian wypadł z trasy wprost w przepaść. Andy, który jechał za nim był w ogromnym szoku, gdy przyjechał na górę.

A: Lyndsey, Jeremy. Na górę. Brain miał wypadek.

Byłam zbyt roztrzęsiona, żeby jechać, więc Patrick wziął mnie do swojego Nissan'a. Cała się trzęsłam, ale nie uroniłam ani jednej łzy. Na górze Andy zdał nam (łamiącym głosem) relację z całego zdarzenia. Karetka już zabierała Brian'a do szpitala, a ja wpatrywałam się pusto w nieprzytomnego brata. Widziałam, ze jest masakrycznie poturbowany. W końcu, nasza trasa jest na wzgórzu. Czułam, jak Al mnie przytula. Zawsze mnie wspiera, choć to Patty pomagał mi najbardziej. Takie lekarstwo na wszelkie zło.
Skierowaliśmy się do Jeep'a Jeremy'ego, ale nie starczyło miejsca na dwie osoby, więc Patrick wziął mnie do swojego wozu. Całą drogę tępo wpatrywałam się w, zmieniający się z prędkością światła, obraz za oknem. Pada. Brakuje jeszcze mega smutnej-emo piosenki i byłoby zajebiście (wczuj ten sarkazm). Na szczęście, Pat zrezygnował całkowicie z muzyki na rzecz ryku z silnika. Powinien dostać za to specjalne miejsce w niebie. O tak.

***

- DLACZEGO TO TAK DŁUGO TRWA?! - krzyknęłam zła.
- Spokojnie, Lynn. Będzie dobrze. Operują go, to nie potrwa dziesięć minut. - Pete poklepał mnie po ramieniu.
Od pięciu godzin młody leży na stole operacyjnym, a my nic nie wiemy. Próbujemy zatrzymać jakąkolwiek pielęgniarkę, ale wszystkie są zbyt zajęte lataniem od jednego do drugiego kochanka (czyt. lekarza). A te ich stroje? Krótszych spódniczek się nie dało? Damn, nigdy bym nie założyła czegoś takiego do pracy...
LYNN, O CZYM TY MYŚLISZ?!
- Hej, spokojnie, Lynds! - Joe chwycił mnie za ręce, gdy się spoliczkowałam. Musiałam jakoś ochłonąć.
- O czym myślałaś? - spytał obojętnie Alex, który doskonale wie, dlaczego i kiedy daję sobie w twarz. Nie pochwala tego, ale nic z tym nie zrobi.
- O ich ubiorze... - kiwnęłam głową w stronę jednej z sióstr. - Czy ja nie mogę przez chwilę pomyśleć o czymś ważnym?!
Minęło może z dwadzieścia minut, a my nadal nic nie wiedzieliśmy. Zaczęłam już usypiać, co nie uszło uwadze Jeremy'ego.
- Lynn, zaśniesz tu. Wracaj do domu. - nakazał, ja jednak nie miałam takiego zamiaru.
- Nie, zostaję! Muszę być przy bracie!
- Odwiozę cię. Jak będzie wiadomo, co z nim, ktoś da ci znać. - Patrick chwycił mnie lekko za ramię. - Chodź, Lyndsey.
Przystałam na tą propozycję. Kilka kroków od chłopaków krzyknęłam, że mają dzwonić. Następnie, razem ze Stump'em, wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do jego czarnego GT-R'a.

***

- Dobranoc, Gunn. - pożegnał się ze mną i zgasił światło w moim pokoju.
Pół godziny temu, gdy przyjechaliśmy do mnie, ja od razu poszłam pod prysznic. Spędziłam tam około piętnastu minut i przebrałam się w pidżamę. Kiedy wyszłam z łazienki i podeszłam do kuchni, tam czekał uśmiechnięty blondyn z pełnym talerzem tostów. Były cholernie dobre, zastanawiam się, czy Pat ma jeszcze jakieś ukryte zdolności. Do tostów zrobił nam jeszcze po kakauku z bitą śmietaną i piankami, a wtedy już w ogóle byłam w raju. Na koniec zrobiliśmy sobie małe karaoke, ale to już pomińmy. Umyłam zęby i razem z "kucharzyną" poszliśmy do mojego pokoju.
- Macie bardzo ładny dom... - pochwalił nas oglądając się po pokoju.
- Dziękuję... To pozostałość po rodzicach. - odpowiedziałam siadając pod kołdrą.
- Z Brian'em będzie wszytko dobrze. Musisz być silna, żeby i on mógł być. Jeżeli wy nie będziecie dobrej myśli, wszystko może się zepsuć... Ale tak nie będzie, prawda? - po tych słowach przytuliłam go. Wiedziałam, że jest zdziwiony, ale miałam to gdzieś. Czułam, że Patrick będzie moim przyjacielem. To dobry chłopak.
- Dobranoc, Pat. - uśmiechnęłam się, gdy stał w drzwiach mojego pokoju.
- Dobranoc, Gunn.


####
Wiem, wiem. Za dużo o samochodach.
Ale niedługo akcja się rozkręci ;)
Czekam na was ;'((((

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz