- Dzień dobry. - usłyszałem cichy głosik. Odwróciłem się do dziewczyny i uśmiechnąłem się na jej widok. Miała na sobie mój zielony T-Shirt z białym znaczkiem State Champs na piersi i czarne spodnie od dresu. Włosy związała w kucyka, który popsuł jej się przez noc.
- Dzień dobry, śpiąca królewno. Na co księżna Marine ma ochotę? - spytałem muskając jej małe usteczka.
- Na sałatkę. - oświadczyła, a mi mina zrzedła. Zapomniałem, że jest weganką. Nie je mięsa, ani innych produktów pochodzenia zwierzęcego. W tym pizzy. Wywróciłem oczami, ale podszedłem do lodówki (ponownie) i starałem się znaleźć cokolwiek na sałatkę. Jedyne, co wydawało mi się stosowne, to światło.
- Pójdę do sklepu. I tak miałem się spotkać z chłopakami. - oznajmiłem i ruszyłem w kierunku pokoju.
- Jak to? Dzisiaj mieliśmy jechać do mojej mamy. - zatrzymała mnie stanowczym tonem.
- Piąty dzień z rzędu? Mar, mam też innych znajomych, których zaniedbuję. Chcę czasem pogadać z kimś swojej płci. - wyznałem z przepraszającym wzrokiem. Ona natomiast patrzyła na mnie, jakbym był najbardziej nieodpowiedzialnym człowiekiem na ziemi i co najmniej spłukał jej ulubioną rybkę w toalecie.
- Dobrze, idź. Nie będę cię do niczego zmuszać. - powiedziała z udawanym uśmiechem i wyszła z kuchni. Słyszałem, że włączyła telewizję i ogląda swój ulubiony serial. Westchnąłem cicho i poszedłem się ubrać.
R: No cześć!
D: Ryan, idę do was. Mam piwo.
R: Królowa pozwoliła ci wyjść z wieży, Roszpunko?
W tle dało się słyszeć śmiechy reszty.
D: Daj spokój. To jak, za pięć minut się widzimy?
R: Widzimy się, cześć!
Rozłączyłem się, ale nie zdążyłem schować telefonu do kieszeni, bo dostałem wiadomość od Lynds.
@HeavensPrincess: Hej, Der ;)
@DerekSC: Czeeeeeeść
@HeavensPrincess: Cooo się stało?
@DerekSC: Idę na męskie spotkanie :)
@HeavensPrincess: Bez Marine?
@DerekSC: Z tego co wiem, to Marine nie jest mężczyzną...
@HeavensPrincess: Sprawdzałeś?
@DerekSC: Nie xD
@Heavensprincess: To wiesz, jak nie wiesz? Może coś przed tobą ukrywa!
@DerekSC: Dobra, zejdźmy z tematu xD
@HeavensPrincess: Oke^^
@HeavensPrincess: Skoro Tyler jest już 'TylerSzalk', to zastanawiam się...
@DerekSC: Taaaaaaaaaak?
@HeavensPrincess: Czy nie wrócić by do 'FuckMe'
@DerekSC: TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
@HeavensPrincess: Ludzie, którzy używają więcej niż trzech wykrzykników w zdaniu są chorzy psychicznie...
@DerekSC: To też zdumienie...
@FuckMe: To jak?
@DerekSC: OMG! MOJE MODLITWY ZOSTAŁY WYSŁUCHANE!
@FuckMe: jezuu
@FuckMe: spokojnie xddd
@DerekSC: Nie chce ci się robić dużych liter?
@FuckMe: nie, shift mi się zjebał xdddddd
@DerekSC: Aha...
@FuckMe: jak ci trochę pospamię, żeby go jakoś wskrzesić to się nie obrazisz?
Już chciałem odpisać, jednak telefon wypadł mi z ręki. Stało się tak za sprawą zderzenia z jakimś chłopakiem. Przeprosiliśmy się oboje i każdy poszedł w swoją stronę. To znaczy, ja musiałem pozbierać pozostałości z telefonu, który rozbił się o chodnik. Przez niemałą pajęczynkę na ekranie udało mi się zobaczyć wiadomości od Gunnulfsen. Ba! Mogłem nawet odpisać! To już coś!
@FuckMe: mój shift [*]
@FuckMe: rest in peace, przyjacielu...
@FuckMe: zawsze pozostaniesz w moim sercu, jako najlepszy przyjaciel...
@FuckMe: mimo, że nie zawsze byłeś posłuszny, to wiedz *szloch*, że cię kocham!!!!
@DerekSC: Osoba, która używa więcej niż trzy wykrzykniki jest chora psychicznie...
@FuckMe: spadaj...
@DerekSC: Wiesz, mój telefon też nie jest już taki idealny...
@FuckMe: co się stało? cielę oknem wyleciało? xdddd
@DerekSC: Co? Hahahahahahahahahahah xD
@DerekSC: Nie, wpadłem na kogoś i się zbił :(
@FuckMe: hahahahahahhahahahahahaah debil xd xd xd xd xd xd xd x
@DerekSC: Tego buziaczka na koniec mogłaś sobie podarować...
@FuckMe: co? nie xd telefon nie załapał, że wcisnęłam 'd' i wysłał samo 'x' xddddd
@DerekSC: tak, to dużo tłumaczy...
@FuckMe: Pozdrów chłopaków!
@DerekSC: Ok
@DerekSC pisze...
@FuckMe: OMGOMGOMFGOMGOMGOMGOMGOMGOMFGOMGOMGOMGOMFG!!!!!!!!1
@DerekSC: Co się wydarzyło?
@FuckMe: SHIFT MI ZMARTWYCHWSTAŁ!
@FuckMe: SZCZĘŚCIE MOOJEEEEEEEEEEEEEEE^^^^^^^^^^^^^^^^^^
@DerekSC: Jaki zaciesz xD
@DerekSC: Jezuu spokojnie
@FuckMe: Ty idź lepiej do tych pojebów
@FuckMe: Należy im się trochę twojej uwagi.
@DerekSC: Boże, wiem, że zawiniłem, ale czy aż tak, że zasłużyłem na kropkę nienawiści?!
@FuckMe: Tak.
@DerekSC: Będę płakać :::((((
@FuckMe: Der, jestem na zajęciach, jak skończę to ci odpiszę
@DerekSC: Dobrze^^
@FuckMe: ^^
Po kilku minutach byłem pod budynkiem, w którym do niedawna sam mieszkałem.
- Hej. - Tylor nie pokazywał zbytniego entuzjazmu na mój widok. Za to Tony , który stał obok Szalkowski (od aut.: specjalnie nie odmieniłam!) szczerzył się od ucha do ucha.
- Wchodź, Derek! - zawołał Diaz,a gdy byłem obok nich, przybił mi solidną piątkę. Serio, dłoń mnie cholernie piecze!
W salonie siedzieli Evan z Ryan'em i grali w fifę. Nie wiem, co oni w tym widzą... Po co komu piłka nożna, kiedy jest hokej? Po chwili nawalania w guziki od padów Ambrosio wbił się w kanapę jeszcze bardziej zasłaniając twarz dłońmi, a Graham wstał i krzyknął ze szczęścia. Najwyraźniej wygrał, czy strzelił do bramki. Usiadłem na oparciu sofy.
- Co tam? - spytałem, gdy do pokoju przyszła reszta chłopaków.
- Rudy mnie ogrywa... - mruknął zrozpaczony perkusista przez ręce, które nadal zasłaniały mu buzię.
- Ja nie jestem rudy! Jestem zajebisty! - oburzył się w odpowiedzi, a po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Co w domu? Jak teściowa? - Tyler klepnął mnie po ramieniu.
- To nie moja teściowa! - odpowiedziałem. - Ale wszystko okej. Nic nie zagraża jej życiu, więc powinno być happy.
- Twoja teściowa nie żyje. - zaśmiał się Tony, ale widząc morderczy wzrok Ryan'a od razu spoważniał.
- Co? Jaka teściowa? O co wam chodzi? - spytałem z lekkim uśmiechem. Tyler popatrzył na wszystkich z przerażeniem, ale nic nie powiedział. Podobnie, jak Diaz. Spojrzałem na nich z istnymi znakami zapytania zamiast źrenic. Nie miałem pojęcia, o co chodzi, czemu wszyscy wiedzą tylko nie ja?! A to chyba chodzi o moją teściową!
- Nie ważne, chodziło o mamę... - zaczął Graham, ale Evan zasłonił mu twarz dłonią.
- Nie ważne, pomyliliśmy się odrobinkę... - wyjaśnił. - Co dzisiaj wieczorem robimy? Widzę, że masz piwo...
Wstał i podszedł do stołu, na którym położyłem dwa sześciopaki piwa. Od razu rozerwał folię od jednego opakowania i wyciągnął jedną puszkę. Otworzył ją, po czym wypił chyba do połowy.
- Myślałem, żeby napisać jakąś nową piosenkę... Dawno nie mieliśmy nic nowego. - wzruszyłem ramionami i również wziąłem jedno piwo. Chłopaki pokiwali głowami, a Szalkowski wyszedł z salonu z kolejną puszką. Zgaduję, że poszedł do garażu, gdzie był cały nasz sprzęt. Jednak nie zastaliśmy go tam.
- Chłopcy! Mamy problem! - zawołałem. Zebrali się wokół mnie. - Każdy z nas idzie do innego pomieszczenia. Ja do jego pokoju, Evan do kuchni, Ryan do łazienki, a Tony... poszukasz w waszych pokojach!
Tak jak rozkazałem, tak zrobiliśmy. Ruszyłem na górę i pociągnąłem za klamkę drzwi z wielkim, białym napisem "TYLER SZALKOWSKI". W pomieszczeniu zastałem mojego kumpla siedzącego na łóżku z telefonem przed nosem.
L: Tak! Hahahaha! Myślałam, że wtedy nie wytrzymam! Jego mina była bezcenna!
- Lynn, poczekasz chwilę? - zapytał, a ona najprawdopodobniej zgodziła się, bo odłożył telefon wcześniej wyłączając mikrofon.
- Tu jesteś! Czemu przyszedłeś tutaj? - podszedłem do niego i usiadłem obok.
- No bo... Musiałem pogadać z Lyndsey. - podrapał się po karku.
- Akurat teraz?
- Tak i się nie wtrącaj. To nasza sprawa!
- Dobrze, już idę... - wycofałem się i wyszedłem z pokoju.
Jedno mi tylko nie dawało spokoju. "Ich sprawa"? Co to za sprawa? Dziecko? Hah, oczywiście żartuję. Nie spotkali się, przecież, prawda? Może... Może Tyler i Lyndsey są razem! Albo gorzej, biorą ślub, na który mnie nie zaproszą! Za dużo myślę... Lynn nie poleciałaby na Tyler'a. Nie znają się tak dobrze, jak my. Poza tym... Szalkowski jest, jakby to ująć, za puszysty. Kto by chciał takiego przygrubego egoistę? Tak, czasem myśli tylko o sobie... O jezu, co jeżeli Lyndsey właśnie to się podoba?! Właśnie czuję się taki malutki, a Tay jest taki wielki i miażdży mnie butem jak mrówkę! Ej, czy ja jestem zazdrosny o Lynds? Nie... Nie, to nie to.
- Nie ma go? - spytał Evan podchodząc do mnie.
- Jest, własnie od niego wyszedłem. Rozmawiał z Lyndsey.
- Tak się zastanawiam... - zaczął Tony. - Nie łatwiej byłoby go po prostu zawołać?
- Boże, faktycznie. - razem z Ryanem uderzyliśmy się otwartą dłonią w czoło.
-Jesteście idiotami, idioci. - stwierdził Szalkowski wychodząc z pokoju. Przyznaliśmy mu rację.
Miałem nadzieję, że ta jego sprawa z Gunn się wyjaśni, bo byłem bardzo ciekawy, co kombinują. Po pół godzinie siedzenia z chłopakami i oglądaniu meczu hokejowego usłyszałem mój dzwonek, co oznaczało, że ktoś dzwoni.
M: Boże, Derek! Z mamą jest coraz gorzej! Przyjedź szybko!
D: J-j-j-jasne! Zaraz jestem, księżniczko.
- Chłopaki, muszę się zbierać. Dokończymy kiedy indziej! - zawołałem i wybiegłem z domu. Pobiegłem czy prędzej do miejsca zamieszkania mojego i brunetki.
- Jesteś! Już jest o wiele lepiej, ale dziękuję, że przyszedłeś. - przytuliła mnie i weszła do pokoju, w którym leżała jej mama. Było mi szczerze przykro z powodu pani Any, ale nic nie mogłem zrobić. Nie pozwalała wzywać lekarzy, chciała umrzeć. Gdyby tak się nie stało, musiałaby patrzeć codziennie na jej męża, który... A z resztą. Kogo obchodzi ojciec Marine? Powiem wam tylko, że to dupek.
- Mar, pójdę się już położyć. - pocałowałem ją w czoło i poszedłem do sypialni. Położyłem się i odleciałem do krainy Morfeusza.
#####
Kto się spodziewał Derek'a?
Nikt?
To dobrze, bo ja też ^^
Wszyscy: *najpierw widzą te kółka* Ja: *najpierw widzi Gran Turismo 5* Same? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz